Zapewne dotarła już do Was wiadomość o śmierci piosenkarki Amy Winehouse.
Po tym co teraz napiszę pewnie zaczną do mnie strzelać, ale..
Sama sobie winna. Owszem, ciekawa postać i z pewnością nieprzeciętny głos. Wiele jej kawałków zapada w pamięć. Zmarła, prochy? bulimia? Póki co, nie wiadomo.
Już parę minut po oficjalnym ogłoszeniu komunikatu o jej śmierci po necie zaczęły śmigać artykuły i "newsy".
Już teraz każda osoba jest wielkim fanem i wszyscy widzą fatum liczby 27..
Na co drugiej tablicy fejsbukowej widnieją komentarze "ojej.. co teraz Amy nie żyje"
A ja wam powiem co teraz. Nic teraz!!
Sama sobie winna.
Zadajcie sobie pytanie czy była wielką artystką po czym nie wytrzymała napięcia i wpadła w dragi czy może była wielką artystką właśnie dzięki nim.
Dziękuje za uwagę i czekam na wielki bunt i obronę nieżywej zdolnej ćpunki.
w dupe z buntem, kocham jej głos całym sercem ale zgadzam się... sama sobie winna
OdpowiedzUsuńto temat rzeka, można by osądzać wszystkich, ją albo nikogo. Zależy od punktu widzenia. Myślę, że liczą się fakty, a o nich słyszy się później.
OdpowiedzUsuńprawda jest taka kotku, że Amy stała się dla wielu ludzi sławna dopiero po śmierci ;)
OdpowiedzUsuń